To był naprawdę fajny rok. Działo się bardzo wiele i chyba powinien mieć tytuł roboczy "W Drodze". Jak było?
Częste przeprowadzki i jeszcze częstsze podróże. Nowe fantastyczne przyjaźnie, dużo nowego zawodowego doświadczenia. Kilka rozpoczętych projektów, setki kilometrów z Last Dayz na trasie, parę szalonych koncertów za granicą. Romanse, rozstania, dzikie imprezy. Udało mi się pokochać whiskey i islandzką muzykę. Przytyłem kilka kilo, a z pomocą trenera i kilku kaukaskich zakapiorów z ACT prawie zostałem zabijaką ;)
Nowy rok zapowiada się równie intensywnie. Będą albumy, wystawy i film. Pojawi się pewnie widmo końca jednej edukacji, a na wiosnę rozpoczną się starania o początek nowej. Będzie dużo pracy, nowej muzyki, godzin spędzonych na macie, pięknych kobiet, oddanych przyjaciół i mam nadzieję mnóstwa kreatywnej fotograficznej i filmowej pracy. Czego sobie i Wam życzę. Hough!
W związku z tym, że dziś mija już druga rocznica istnienia bloga, zapowiadam że będą tu małe zmiany...ale o tym za tydzień, a póki co czas na Ballantines'a!
Nowy rok zapowiada się równie intensywnie. Będą albumy, wystawy i film. Pojawi się pewnie widmo końca jednej edukacji, a na wiosnę rozpoczną się starania o początek nowej. Będzie dużo pracy, nowej muzyki, godzin spędzonych na macie, pięknych kobiet, oddanych przyjaciół i mam nadzieję mnóstwa kreatywnej fotograficznej i filmowej pracy. Czego sobie i Wam życzę. Hough!
W związku z tym, że dziś mija już druga rocznica istnienia bloga, zapowiadam że będą tu małe zmiany...ale o tym za tydzień, a póki co czas na Ballantines'a!