Mija dokładnie rok od kiedy na serio zacząłem zajmować się tym blogiem. Od tego momentu wiele rzeczy nabrało tempa niemal w każdej dziedzinie mojego życia. Było fajnie, czasem mniej fajnie. Chujowo i przezajebiście. Jedno jest pewne, nastąpiło dużo zmian, w większości na lepsze. Tak mi się wydaje przynajmniej.
Nowych znajomości, kontakty, wyzwania, przeprowadzka, koniec edukacji. Setki kilometrów na trasie z Last Dayz, dziesiątki godzin w pociągach. Zdobyłem kilku przyjaciół, pewnie też kilku osób zraziłem do siebie. Złamane serce, skręcone kolano, mętlik w głowie. Taki był 2011 rok - nieprzewidywalny. Nie żałuję ani dnia.
Jaki będzie 2012? Nie mam pojęcia, na pewno nie chcę popełniać tych samych błędów, iść do przodu, nie spoglądając wstecz. Czego mam sobie życzyć? Wiary, sukcesów zawodowych, pieniędzy, mniej kontuzji, więcej oddanych przyjaciół, pięknych kobiet. Póki co czas na tequille! Party hard!
Soundtrack: Blink 182 - Ghost on the dancefloor.